W PRL z powodu niekończących się braków w życiu gospodarczym szukano różnych zamienników. Nie było opakowań, więc były opakowania zastępcze. Po właściwie nikt przecież nie wracał, bo jak wymienić opakowanie po mące, choć przyznać trzeba, że ludzie jak relikwie przechowywali opakowania po zachodnich produktach, które często lepiej wyglądały niż produkty rodzimej produkcji (handlowano na ulicach zagranicznymi torbami reklamówkami, ich cena była równowartością przynajmniej 2 - 3 książek).